Mamo, tato - Rysiek będzie tu mieszkać!

Po długim, bardzo długim czasie, długich namowach przyjaciół, rodziny, znajomych i klientów chyba dojrzałam do stworzenia swojego miejsca również w sieci. Zatem proszę bardzo, zapraszam na bloga
Stajnia Rysiowe. Ogólnie w zamyśle było prowadzenie dziennika z życia stajni ale w swojej wieloletniej pracy z końmi i przy koniach jest mnóstwo rzeczy wartych opisywania czy upamiętnienia. Będzie o mojej stajni, moich koniach i moich ludziach ale będzie też ogólnie o koniach, koniach i ludziach i co tam końskiego mi przyjdzie do głowy (bo po co się ograniczać :P).
Na wstępie o stajni. Zapraszam do czytania :)

-

Stajnia Rysiowe to prywatna przydomowa stajnia. Jako zabudowania powstała ponad 50 lat temu, natomiast właściwą (i jedyną słuszną) funkcję zaczęła spełniać od sierpnia 2015 roku.
Rodzice, przy których domu znajduje się stajnia, zostali postawieni niemalże przed faktem dokonanym. "Mamo, Tato -Rysiek będzie tu mieszkać" - kojarzyli Ryśka, ale zaraz, jak to? Mieszkać?
Rodzice *- Ryśka poznali, najpierw jako konia, którym się zajmuje, później jako konia, którego dzierżawię a następnie konia mojego osobistego. No i nagle miał z nimi mieszkać. Tak, zgodzili się 😊
* Rodzice - to oni właśnie, gdy miałam 1,5 roku zapoznali mnie z końmi, później choroba postępowała coraz bardziej (na siebie poświęcę osobny post). Każdy chyba koniarz to zna, oprowadzanki na kucykach, oglądanie bajek i filmów, "mamo konik, chodź ze mną zobaczyć"itp. itd.
Nigdy na szczęście nie odmówili, zawsze wspierali i wspierają i w największej mierze dzięki nim jestem tym kim jestem. 
Tak to właśnie było. Szczęście w nieszczęściu bo po tułaczce po innych stajniach i po niezbyt ciekawym wypadku * - Ryszard w końcu znalazł swój dom, *niestety na kilka dni przed przyjazdem stwierdził wraz z kumplami ze stajni, że rozwalą ogrodzenie. Żle wspominam ten dzień, zwłaszcza, że o jego wypadku dowiedziałam się z opóźnieniem. Wtedy zapadła decyzja o przeprowadzce, był dla mnie zbyt ważny, żeby jeździć do niego tylko na chwilę, zwłaszcza, że wówczas wymagał zmian opatrunku i towarzystwa swojego człowieka. Czekałam tylko aż rana się zrośnie i przestanie się "paprać" co finalnie zajęło kilka dni. Kilka ciężkich dni...
W końcu, dnia 9 sierpnia 2015 roku Ryszard został przywieziony do nowego domu. Szczerze, wtedy absolutnie nie wiedziałam, nie docierało do mnie, że to właśnie chce robić.
Pierwszą z "kontrowersji" jest to, że Rih był kilka miesięcy bez towarzystwa innych koni - miał dwa psy i ludzi. Zwyczajnie - był, jadł, pił, chodził.
Proszę Państwa ten koń niesamowicie odżył psychicznie!
Zaznaczam ten koń (w swojej pracy, każdego traktuję indywidualnie), szanuję jednak zdanie jednych, że dobrze mu zrobiło odwlekanie przyjazdu towarzysza, oraz szanuję zdanie innych - ogólnie mówiących, że to zło straszne. Aczkolwiek spotkałam konie, które z innymi być wręcz nie lubią. O tym również będzie post :)
Ja po tym widziałam i widzę konia odprężonego, ufnego ludziom, bez problemów behawioralnych i tego się trzymam :)

Rih i Migotka
Towarzystwo pojawiło się w czerwcu 2016 roku w postaci uroczej klaczy o imieniu Migotka (na zdjęciu po prawej).
Skoro były już dwa konie, postanowiłam nadać nazwę temu miejscu - i tak powstała Stajnia Rysiowe.
Migotkę niestety pożegnaliśmy w marcu 2018 roku po całonocnej walce o jej zdrowie i życie. Bardzo przeżyliśmy tę stratę, jednak trzeba było zdecydować co robimy dalej. Wtedy też był mój moment zwątpienia. Jednak pasja i miłość do swojej pracy i koni, to że mam też wspaniałych ludzi wokół siebie wygrały. 
W marcu 2018 przyjechała do nas siwa klacz Wiktoria (na zdjęciu po lewej). Wiktoria jest klaczą kuca, wymagała rehabilitacji po kontuzji i spokojnej pracy ale udało się, z czasem zaczęła skakać i ma za sobą udany wyjazd na egzamin na odznakę jeździecką. Mimo, że nie do końca było wiadomo jak będzie, stała się fajnym, przyjemnym w obejściu i jeździe kucykiem. 
Wiktoria i Rih

W listopadzie 2018 przyjechał do nas dzidziuś - Figaro. Młody, ambitny wałach rasy małopolskiej. Aktualnie pracuje na lonży i pod siodłem oraz uczy się dobrych manier.
Figaro fot. Patrycja Toboła
Co z niego wyrośnie? Czas pokaże.
Konie spędzają całe dnie na dworze, mają siana do woli, chodzą w tereny i na spacery w ręku #zejdzzkonia, a także ambitnie udzielają się na treningach oraz nauce jazdy konnej, przy czym ja realizuje się instruktorsko.
Tłumów i "masówki" u nas nie ma ale są konie, psy, koty i ludzie. Także mamy dość pokaźne stadko i atmosferę, której można pozazdrościć.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

3 czerwca 2023 Dzień dziecka w Stajni Rysiowe

Moje konie - Embera