Życie.
To nie jest kolejny post o koniach....
Wjedzie tutaj trochę prywaty.
Ten rok ogólnie jest szalony, nie daje odpocząć. Od rewolucji zawodowych, firmowych przez zdrowotne aż do rodzinnych.
Już nie pamiętam co, kiedy, jak i gdzie ale w tym roku zepsułam swój kręgosłup, kolana a w maju rękę - to chyba tyle i mam nadzieję, że na ten rok przynajmniej wystarczy.
Psychicznie wzloty i upadki.
W między czasie kilka bliskich osób w szpitalu, zwykle w nie ciekawym stanie. Finalnie, pożegnałam na zawsze dwie, bardzo bliskie mojemu sercu osoby - moją ukochaną babcię i partnera. W niedługim okresie czasu życie pokazało mi jak bardzo jest kruche.
Dlatego... Doceniajcie każdy dzień, chwile z najbliższymi, kochajcie się i szanujcie. Wyjaśniajcie wszystko na bieżąco.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie - pierwsza z sentencji, której przekaz potwierdzam. I będę krzyczeć mam najlepszych przyjaciół na świecie! Gdy mój partner zachorował, dzięki nim potrafiłam funkcjonować, pracować, zarządzać stajnią dzięki nim miałam i mam możliwość odpocząć, nabrać sił, zregenerować się.
Są przy mnie, naszych koniach i to właśnie kocham, szanuję i doceniam.
Konie moim życiem - brutalne ale prawdziwe. Gdy inni odchodzą, coś w życiu nie wychodzi. Cumuję w mojej bezpiecznej przystani, słuchając przeżuwania przez nich siana, w tle odgłos drewna w palenisku, zapach koni, siana, lasu. To jest moje tu i teraz... To jest moja terapia, to tutaj przeżywam żałobę.
Jednak doceniłam połączenie tych obu czynników. Dopuściłam do siebie ludzi, więcej z nimi rozmawiam, buduję moje najbliższe i nowe relacje. Teraz, mimo, że jest bardzo ciężko - czuję, że żyje.
Komentarze
Prześlij komentarz